niedziela, 20 maja 2012

Revlon - Lip Butter 075 Lollipop

Witam Was serdecznie po krótkiej przerwie. Dzisiaj przychodzę z recenzją słynnego produktu do ust firmy Revlon o nazwie Lip Butter. Jest to balsam do ust, który ma nawilżać nasze usta, dawać im piękny połysk i kolor. Jak tylko zobaczyłam pierwsze recenzje tego produktu, to od razu zapragnęłam go mieć i moje marzenie zostało spełnione :-) Posiadam odcień 075 Lollipop. Do wyboru mamy 20 odcieni - od typowych delikatnych nudziaków, do intensywnych róży i czerwieni. Jestem maniaczką mocno podkreślonych ust i dlatego mój wybór padł na ten piękny, fuksjowy kolor. Ta balsamo - pomadka (bo ja ją tak nazywam) zamknięta jest w ładnym i dosyć gustownym opakowaniu jak na drogeryjne warunki. Skuwka (chyba mogę tak ją nazwać) ma taki sam odcień jak sztyft co jest bardzo dobrym rozwiązaniem dla osób, które mają dosyć sporą kolekcję produktów do ust i mają problem ze znalezieniem danej pomadki, czy też błyszczyka. Pojemność tego produktu to 2,55 g. Można go zakupić na Allegro, serwisie E-bay lub w kraju gdzie są dostępne (moja została zakupiona w UK).  Uważam, że jest to mało, ale jestem przekonana, że jak tylko skończy mi się ten produkt, to kupię następny :-) Balsam rozprowadza się na ustach jak masełko (stąd chyba ta nazwa - lip butter :D), daje bardzo ładny i dosyć intensywny kolor już po jednym pociągnięciu ust, nie podkreśla suchych skórek, nie wchodzi w załamania ust, jest dosyć trwała ( ok. 3- 4 godziny) i nawilża usta. Jestem oczarowana tym produktem i gorąco ją polecam. Poniżej zamieszam zdjęcia gdzie możecie się dokładnie przyjrzeć masełku do ust, które podbiło moje serce!





Jak widać, sztyft jest dosyć krótki, ale można mu to wybaczyć  za jakość, którą nam oferuje

Kolor jest dosyć intensywny już po jednym pociągnięciu


Trochę kombinowałam z tym zdjęciem dlatego wygląda inaczej niż pozostałe, ale chciałam abyście zobaczyły jak ten balsam wygląda na ustach (jedna warstwa)

sobota, 5 maja 2012

Pomarańczowe zbzikowanie :-)

Witam wszystkich bardzo serdecznie :-) Dzisiaj zrobię bardzo krótką aczkolwiek treściwą recenzję różu firmy Sleek o nazwie Aruba. Ten kolor pochodzi z kolekcji Carribean, w której ukazała się również paletka cieni Curacao (którą uwielbiam!) oraz pout polish w odcieniu Bonaire. Róż zamknięty jest w małym, czarnym pudełeczku, ma 8 gramów. Co do samego koloru - ja lubię wszelkie mocne kolory i ten niewątpliwie zalicza się do nich :-) Jest to żarówiasty i wręcz neonowy odcień pomarańczy. Idealny na wiosnę i zbliżające się lato. Jego pigmentacja jest świetna, ale to już na pewno wiecie - jeśli nie z własnego doświadczenia, to może widziałyście zdjęcia i swatche na innych urodowych blogach. Jest bardzo trwały (na mojej mieszanej cerze wytrzymuje do 7 - 8 godzin), nie ściera się w ciągu dnia, nie blednie i mimo tak intensywnego odcienia, można z nim "pracować" i uzyskać bardzo delikatny i naturalny efekt. Polecam go zarówno przebojowym i odważnym dziewczynom, jak i tym, które nigdy nie próbowały tak "odjechanych" kolorów :-)


Zdjęcie bardzo wiernie oddaje rzeczywisty kolor różu
Od lewej: nałożony w dużej ilości nieroztarty, nałoży w małej ilości roztarty. Jak widać, nie taki diabeł straszny :-)